Na trzecim pietrze, wielkiego pałacu stojącego na wzgórzu przy granicy miasta, biegała radośnie pewna jubilatka. Brązowe, długie i proste włosy opadały na jej plecy, oliwkowa skóra świeciła zdrowym blaskiem, a błękitne, wyraziste oczy podkreślone czarną kredką błyszczały szczęściem.
Ubrana w bladoróżową suknie i czarne, wysokie butki po raz ostatni podeszła do lustra. Uśmiechnęła się zadowolona z efekty. Dzisiaj był ten wieczór, jedyny w jej życiu, w którym wkracza w dorosły świat. Dokładnie za godzinę, o siódmej wieczorem osiemnaście lat temu przyszła na świat.
- Wyglądasz pięknie. - odwróciła się za siebie. W futrynie drzwi, z dłońmi w kieszeni stał Christofer.
Ubrany w granatowym smoking, czarny krawat i wypolerowane lakierki mógłby oczarować każdą dziewczynę, ale on był tylko jej.
- Dziękuje. Ty też. - odpowiedziała podchodząc do swojego chłopaka. Chwyciła delikatnie krawat i zacisnęło go nieco mocniej wokół jego szyi. - Tak lepiej. - uśmiechnęła się. Odwzajemnił ten miły gest i ujął dłoń Paris.
- Ty lepiej. - dziewczyna westchnęła.
- Masz racje. Ale i tak będzie opływać w moim blasku. - odpowiedziała, na co Chris zaśmiał się krótko. - Już ta godzina? - spojrzała zdziwiona na zegarek, którego wskazówki przesunęły się trzydzieści minut dalej.
- Chodźmy już. - Otworzył drzwi i odsunął się nieco na bok, by najpierw wyszła ona. Na korytarzu czekały dwie dziewczyny. Obie wyglądały zniewalająco.
- Paris, wyglądasz M.A.L.I.N.O.W.O! - wrzasnęła blondynka z wyraźnym zachwytem w głosie. Szatynka przytuliła obydwie.
- Malinowo Ann? - powróciła do pytania. Annabeth, w skrócie Ann znana była z wymyślania nowych zastosowań starych słów. Znając życie za kilka dni cała szkoła będzie tak mówić.
Blondynka wyglądała ślicznie. Ubrana w brzoskwiniową sukienkę przed kolana i lekko różowe buty na obcasie wyglądała obłędnie. Długie, blond loki spływały jej swobodnie na ramiona dodając uroku jej delikatnej urodzie. Uwaga! Właśnie stoi przed wami przyszła miss USA. Jeśli nie świata...
- Niezłe prawa? - uśmiechnęła się, pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.
- Proszę Ann przestań, kochanie. Od tej całej słodkości jest mi niedobrze. - przewróciła teatralnie oczami Juliet. Juju - jak wszyscy na nią mawiali, była niewysoko dziewczyną, o śnieżnobiałej karnacji. Wyglądała uroczo kiedy nie dostawała do najwyższej półki z książkami, w szkolnej bibliotece i musiała wołać o pomoc najbliższego chłopaka, który od razu ruszał z pomocą.
Wspomniałam, że cieszy się niezwykłym powodzeniem u płci przeciwnej?
Nawet teraz, ubrana w czarną koronkową sukienke i wysokie, również czarne buty z złotymi ćwiekami wyglądała tak krucho i delikatnie...Niebezpieczeństwa dodawał jej, mocno czerwony błyszczyk na ustach.
- Idziemy? Słysze głos twojego ojca. Już Cię zapowiedział...- Chris wyszedł na przód, biorąc dłoń Paris pod ramie. Dziewczyna skinęła głową i ruszyła w stronę sali balowej. Ann i Juliet dotrzymały im kroku. Wielkie, szklane drzwi rozwarły się, a szatynkę powitał głośny aplauz. Chris szybko cofnął dłoń i chwycił się za kieszeń spodni. Ciche wibracje. Chłopak wyjął telefon i posłał Paris przepraszające spojrzenie. Wszedł z powrotem do holu. Szatynka wzruszyła ramionami i w towarzystwie przyjaciółek zeszła po schodach. Całkowicie nieznane jej osoby, albo ludzie, których kojarzyła tylko z widzenia składały jej życzenia i gratulowały.
- Znasz kogokolwiek stąd? - szepnęła w pewnym momencie do jej ucha Ann.
- Nie. - odpowiedziała również cicho.
- Zgodnie z tradycją. Bal rozpocznie się tańcem jubilatki z jej chłopakiem. - donośny, lecz zawsze spokojny i przyjemny głos ojca dziewczyny rozniósł się niczym echo po sali. Paris uśmiechnęła się i zaczęła szukać wzrokiem Chrisa. Tłum ludzi otoczył ją w kółku. Obserwowali jej najmniejszy ruch. Spojrzała na dziewczyny stojące parę metrów dalej. One również zaczęły się rozglądać. Zerknęła na ojca, który zmarszczył czoło kiedy zauważył, że coś jest nie tak. Minęła kolejna sekunda, a potem minuta. Koleina i koleina...ca za wstyd. Paris czuła, że mimowolnie na jej policzkach wykwitują szkarłatne rumieńce. Ludzie zaczęli coś szeptać sobie na ucho i kiwać ironicznie głową. To miał być taki piękny wieczór...Gdzie ten Chris?! Szatynka była gotowa pobiec do pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić, i pewnie tak by uczyniła gdyby nagle ktoś nie dotknął jej dłoni. Odwróciła się zaskoczona do tyłu, z nadzieją, że Christofer wrócił, lecz to nie był on.
Wysoki chłopak o ciemnych niczym węgiel oczach i miedzianych włosach uśmiechnął się do niej łobuzersko. Nie mogła zaprzeczyć. Był przystojny, a czarny garnitur dodawał mu klasy.
Posłała mu spojrzenie typu " Co ty robisz? ".
Chłopak chwycił jej dłoń i dał znak muzyką na scenie. Cicha melodia rozniosła się po sali. Spojrzał w twarz szatynki szepcząc ciche :
- Mogę prosić?
Mimo, że dalej czuła się lekko zawstydzona i zdezorientowana była wdzięczna nieznajomemu za pomoc. Położyła mu dłoń na ramieniu, a palce drugiej splotła z jego palcami. Lewa dłoń chłopaka zajęła miejsce na biodrach Paris. Niezbyt wysoko, ale i nie za nisko - zgodnie z zasadami.
Zaczęli się powoli kołysać w takt melodii. Wyglądali ślicznie.
Cała złość przeszła, a jej miejsce zajął błogi spokój. Świetnie tańczył, nawet na chwili przez jej umysł przewinęła się myśl, że lepiej od jej chłopaka. Ludzie zaczęli klaskać, a po chwili kolejne pary dołączyły się do tańca. Spojrzała w stronę ojca. Obserwował przez dłuższą chwilę jej towarzysza, ale kiedy tylko skierował wzrok na nią, uśmiechnął się szeroko.
- Przyznaj. Uratowałem Cię. - ponownie zwróciła uwagę na chłopaka. Patrzył na nią, z tym dziwnym błyskiem w oczach i chytrym uśmieszkiem, który dziwnie intrygował szatynkę.
- Trochę tak...dziękuje. - odpowiedziała. Nieznajomy uśmiechnął się szerzej.
- Jestem Aron, a ty jubilatko, jak masz na imię? - jego pewny siebie, a zarazem iście uwodzicielski styl bycia spowodował, że po plecach dziewczyny przebiegły dreszcze.
- Paris. Paris Jackson - rzekła wykonując obrót pełen gracji, z pomocą chłopaka - Mój ojciec Cię zaprosił? - zapytała. Chłopak oderwał od niej spojrzenie i skupił się na jakimś punkcie za jej plecami.
- Nie do końca. - mruknął dalej się uśmiechając.
- Jak to? - prychnęła rozbawiana osiemnastolatka. - przecież musiał, inaczej nie byłoby Cię tutaj.
- Skoro tak musiało być, to pewnie tak jest. - puścił do niej oczko. - Jestem...współorganizatorem bankietu. - dodał po chwili
Nie powiedziała już nic więcej. Przez chwile analizowała słowa Arona, ale szybko zapomniała o tym, kładąc głowę na jego ramieniu. Rozkoszowała się zapachem jego perfum.
W tej chwili nie myślała o niczym. Ani o swoim chłopaku, zdziwionych gościach, ani o sposobie w jakim się tu znalazł. Nagle piosenka przycichła. Powoli oderwali się od siebie. Aron nachylił się bliżej szatynki. Czuła jego zimny oddech na policzku i dreszcze na plecach.
- Dziękuje za taniec, mała. - powiedział i odsunął się od niej. Jego arogancja dziwnie ją intrygowała.
Odszedł. Zniknął gdzieś pośród tłumu zostawiając ją samą.
Poczuła dziwne uczucie gdzieś w środku.
" Co to do cholery było?! " - pomyślała. To, co wydarzyło się parę sekund temu zdarzało się tylko w bajkach. Nieznajomy chłopak, który na pierwszy rzut oka i na każdy koleiny wydaje się ideałem. Taniec, który był tak niezwykły.
A potem tak zwyczajnie odchodzi...
Nie mogła się opanować. Szukała go wzrokiem, chciała żeby wrócił i sama nie wiedziała DLACZEGO tego chciała. Spojrzała na dziewczyny i ich również zdziwione twarze.
Czuła się jakąś inaczej, nieswojo. Szybko wyszła z sali, omijając tańczące pary. Kiedy była w korytarzu zaczęła biec. Wpadła do swojego pokoju, zatrzaskując i zamykając drzwi na klucz.
Stop.
Osunęła się na kolana i upadła na puchaty dywan, który zamortyzował upadek.
Przetarła twarz dłońmi. Nie wiedziała co się z nią dzieje, w głowię ciągle go widziała. Jego pełne usta, ciemne, figlarne oczy, gęste i lśniące włosy.
Coś zakuło ją w serce.
Było jej gorąco. Mocne pukanie do drzwi wyrwało ją z transu. Wzięła parę głębokich wdechów, i drżącymi dłońmi otworzyła drzwi. Do pokoju wpadły zaniepokojona Juliet i Annabeth.
- Paris, co się stało? - spytała Ann, patrząc z zmartwiona na rozhisteryzowaną osiemnastolatkę.
Dziewczyna nie mogła skleić słów, w logiczną całość.
- Ten...on..z którym...tańczyłam...ja
- Ten chłopak? - wtrąciła się Juliet. - właśnie go aresztowano.
________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Witam.
Powiem wam, że dość szybko napisałam ten rozdział i świetnie się przy nim bawiłam :)
Mam nadzieje, że wy również będziecie :)
Ech...nie mogę się już doczekać wakacji. Jadę na kolonie Yeay :)
Jak minął wam ostatni tydzień? Bo u mnie średnio...szkoła byłą na maksa męcząca, znajomi mnie wkurzają, nauczycielki ciągle się o coś czepiają ech...
W końcu pojechałam sobie na zalew, by zaznać chwili spokoju i odpocząć. Leżałam na " prowizorycznej " plaży i co z tego, że jest początek czerwiec, a ja kąpie się w jeziorze, co z tego, że ludzie chodzili, z miną "WTF?" bo jakiś debil opala się w czerwcu? :")
No i, w końcu miałam świty spokój i nawiedziła mnie wena na napisanie rozdziału :D
Ale brakowała mi pomysłu...
Więc poszła na mecz ( stadion był za rogiem ) i oglądała, i oglądałam, aż w końcu dostałam piłką w łeb :3
....
I oto tak dostałam olśnienia!! xDDDD
No...to była taka krótka historyjka z mojego " pięknego" życia...:")
A wy macie jakieś zabawne coś, co wydarzyło się ostatnio? :)
Ps. Przepraszam za błędy.
- Wyglądasz pięknie. - odwróciła się za siebie. W futrynie drzwi, z dłońmi w kieszeni stał Christofer.
Ubrany w granatowym smoking, czarny krawat i wypolerowane lakierki mógłby oczarować każdą dziewczynę, ale on był tylko jej.
- Dziękuje. Ty też. - odpowiedziała podchodząc do swojego chłopaka. Chwyciła delikatnie krawat i zacisnęło go nieco mocniej wokół jego szyi. - Tak lepiej. - uśmiechnęła się. Odwzajemnił ten miły gest i ujął dłoń Paris.
- Ty lepiej. - dziewczyna westchnęła.
- Masz racje. Ale i tak będzie opływać w moim blasku. - odpowiedziała, na co Chris zaśmiał się krótko. - Już ta godzina? - spojrzała zdziwiona na zegarek, którego wskazówki przesunęły się trzydzieści minut dalej.
- Chodźmy już. - Otworzył drzwi i odsunął się nieco na bok, by najpierw wyszła ona. Na korytarzu czekały dwie dziewczyny. Obie wyglądały zniewalająco.
- Paris, wyglądasz M.A.L.I.N.O.W.O! - wrzasnęła blondynka z wyraźnym zachwytem w głosie. Szatynka przytuliła obydwie.
- Malinowo Ann? - powróciła do pytania. Annabeth, w skrócie Ann znana była z wymyślania nowych zastosowań starych słów. Znając życie za kilka dni cała szkoła będzie tak mówić.
Blondynka wyglądała ślicznie. Ubrana w brzoskwiniową sukienkę przed kolana i lekko różowe buty na obcasie wyglądała obłędnie. Długie, blond loki spływały jej swobodnie na ramiona dodając uroku jej delikatnej urodzie. Uwaga! Właśnie stoi przed wami przyszła miss USA. Jeśli nie świata...
- Niezłe prawa? - uśmiechnęła się, pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.
- Proszę Ann przestań, kochanie. Od tej całej słodkości jest mi niedobrze. - przewróciła teatralnie oczami Juliet. Juju - jak wszyscy na nią mawiali, była niewysoko dziewczyną, o śnieżnobiałej karnacji. Wyglądała uroczo kiedy nie dostawała do najwyższej półki z książkami, w szkolnej bibliotece i musiała wołać o pomoc najbliższego chłopaka, który od razu ruszał z pomocą.
Wspomniałam, że cieszy się niezwykłym powodzeniem u płci przeciwnej?
Nawet teraz, ubrana w czarną koronkową sukienke i wysokie, również czarne buty z złotymi ćwiekami wyglądała tak krucho i delikatnie...Niebezpieczeństwa dodawał jej, mocno czerwony błyszczyk na ustach.
- Idziemy? Słysze głos twojego ojca. Już Cię zapowiedział...- Chris wyszedł na przód, biorąc dłoń Paris pod ramie. Dziewczyna skinęła głową i ruszyła w stronę sali balowej. Ann i Juliet dotrzymały im kroku. Wielkie, szklane drzwi rozwarły się, a szatynkę powitał głośny aplauz. Chris szybko cofnął dłoń i chwycił się za kieszeń spodni. Ciche wibracje. Chłopak wyjął telefon i posłał Paris przepraszające spojrzenie. Wszedł z powrotem do holu. Szatynka wzruszyła ramionami i w towarzystwie przyjaciółek zeszła po schodach. Całkowicie nieznane jej osoby, albo ludzie, których kojarzyła tylko z widzenia składały jej życzenia i gratulowały.
- Znasz kogokolwiek stąd? - szepnęła w pewnym momencie do jej ucha Ann.
- Nie. - odpowiedziała również cicho.
- Zgodnie z tradycją. Bal rozpocznie się tańcem jubilatki z jej chłopakiem. - donośny, lecz zawsze spokojny i przyjemny głos ojca dziewczyny rozniósł się niczym echo po sali. Paris uśmiechnęła się i zaczęła szukać wzrokiem Chrisa. Tłum ludzi otoczył ją w kółku. Obserwowali jej najmniejszy ruch. Spojrzała na dziewczyny stojące parę metrów dalej. One również zaczęły się rozglądać. Zerknęła na ojca, który zmarszczył czoło kiedy zauważył, że coś jest nie tak. Minęła kolejna sekunda, a potem minuta. Koleina i koleina...ca za wstyd. Paris czuła, że mimowolnie na jej policzkach wykwitują szkarłatne rumieńce. Ludzie zaczęli coś szeptać sobie na ucho i kiwać ironicznie głową. To miał być taki piękny wieczór...Gdzie ten Chris?! Szatynka była gotowa pobiec do pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić, i pewnie tak by uczyniła gdyby nagle ktoś nie dotknął jej dłoni. Odwróciła się zaskoczona do tyłu, z nadzieją, że Christofer wrócił, lecz to nie był on.
Wysoki chłopak o ciemnych niczym węgiel oczach i miedzianych włosach uśmiechnął się do niej łobuzersko. Nie mogła zaprzeczyć. Był przystojny, a czarny garnitur dodawał mu klasy.
Posłała mu spojrzenie typu " Co ty robisz? ".
Chłopak chwycił jej dłoń i dał znak muzyką na scenie. Cicha melodia rozniosła się po sali. Spojrzał w twarz szatynki szepcząc ciche :
- Mogę prosić?
Mimo, że dalej czuła się lekko zawstydzona i zdezorientowana była wdzięczna nieznajomemu za pomoc. Położyła mu dłoń na ramieniu, a palce drugiej splotła z jego palcami. Lewa dłoń chłopaka zajęła miejsce na biodrach Paris. Niezbyt wysoko, ale i nie za nisko - zgodnie z zasadami.
Zaczęli się powoli kołysać w takt melodii. Wyglądali ślicznie.
Cała złość przeszła, a jej miejsce zajął błogi spokój. Świetnie tańczył, nawet na chwili przez jej umysł przewinęła się myśl, że lepiej od jej chłopaka. Ludzie zaczęli klaskać, a po chwili kolejne pary dołączyły się do tańca. Spojrzała w stronę ojca. Obserwował przez dłuższą chwilę jej towarzysza, ale kiedy tylko skierował wzrok na nią, uśmiechnął się szeroko.
- Przyznaj. Uratowałem Cię. - ponownie zwróciła uwagę na chłopaka. Patrzył na nią, z tym dziwnym błyskiem w oczach i chytrym uśmieszkiem, który dziwnie intrygował szatynkę.
- Trochę tak...dziękuje. - odpowiedziała. Nieznajomy uśmiechnął się szerzej.
- Jestem Aron, a ty jubilatko, jak masz na imię? - jego pewny siebie, a zarazem iście uwodzicielski styl bycia spowodował, że po plecach dziewczyny przebiegły dreszcze.
- Paris. Paris Jackson - rzekła wykonując obrót pełen gracji, z pomocą chłopaka - Mój ojciec Cię zaprosił? - zapytała. Chłopak oderwał od niej spojrzenie i skupił się na jakimś punkcie za jej plecami.
- Nie do końca. - mruknął dalej się uśmiechając.
- Jak to? - prychnęła rozbawiana osiemnastolatka. - przecież musiał, inaczej nie byłoby Cię tutaj.
- Skoro tak musiało być, to pewnie tak jest. - puścił do niej oczko. - Jestem...współorganizatorem bankietu. - dodał po chwili
Nie powiedziała już nic więcej. Przez chwile analizowała słowa Arona, ale szybko zapomniała o tym, kładąc głowę na jego ramieniu. Rozkoszowała się zapachem jego perfum.
W tej chwili nie myślała o niczym. Ani o swoim chłopaku, zdziwionych gościach, ani o sposobie w jakim się tu znalazł. Nagle piosenka przycichła. Powoli oderwali się od siebie. Aron nachylił się bliżej szatynki. Czuła jego zimny oddech na policzku i dreszcze na plecach.
- Dziękuje za taniec, mała. - powiedział i odsunął się od niej. Jego arogancja dziwnie ją intrygowała.
Odszedł. Zniknął gdzieś pośród tłumu zostawiając ją samą.
Poczuła dziwne uczucie gdzieś w środku.
" Co to do cholery było?! " - pomyślała. To, co wydarzyło się parę sekund temu zdarzało się tylko w bajkach. Nieznajomy chłopak, który na pierwszy rzut oka i na każdy koleiny wydaje się ideałem. Taniec, który był tak niezwykły.
A potem tak zwyczajnie odchodzi...
Nie mogła się opanować. Szukała go wzrokiem, chciała żeby wrócił i sama nie wiedziała DLACZEGO tego chciała. Spojrzała na dziewczyny i ich również zdziwione twarze.
Czuła się jakąś inaczej, nieswojo. Szybko wyszła z sali, omijając tańczące pary. Kiedy była w korytarzu zaczęła biec. Wpadła do swojego pokoju, zatrzaskując i zamykając drzwi na klucz.
Stop.
Osunęła się na kolana i upadła na puchaty dywan, który zamortyzował upadek.
Przetarła twarz dłońmi. Nie wiedziała co się z nią dzieje, w głowię ciągle go widziała. Jego pełne usta, ciemne, figlarne oczy, gęste i lśniące włosy.
Coś zakuło ją w serce.
Było jej gorąco. Mocne pukanie do drzwi wyrwało ją z transu. Wzięła parę głębokich wdechów, i drżącymi dłońmi otworzyła drzwi. Do pokoju wpadły zaniepokojona Juliet i Annabeth.
- Paris, co się stało? - spytała Ann, patrząc z zmartwiona na rozhisteryzowaną osiemnastolatkę.
Dziewczyna nie mogła skleić słów, w logiczną całość.
- Ten...on..z którym...tańczyłam...ja
- Ten chłopak? - wtrąciła się Juliet. - właśnie go aresztowano.
________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Witam.
Powiem wam, że dość szybko napisałam ten rozdział i świetnie się przy nim bawiłam :)
Mam nadzieje, że wy również będziecie :)
Ech...nie mogę się już doczekać wakacji. Jadę na kolonie Yeay :)
Jak minął wam ostatni tydzień? Bo u mnie średnio...szkoła byłą na maksa męcząca, znajomi mnie wkurzają, nauczycielki ciągle się o coś czepiają ech...
W końcu pojechałam sobie na zalew, by zaznać chwili spokoju i odpocząć. Leżałam na " prowizorycznej " plaży i co z tego, że jest początek czerwiec, a ja kąpie się w jeziorze, co z tego, że ludzie chodzili, z miną "WTF?" bo jakiś debil opala się w czerwcu? :")
No i, w końcu miałam świty spokój i nawiedziła mnie wena na napisanie rozdziału :D
Ale brakowała mi pomysłu...
Więc poszła na mecz ( stadion był za rogiem ) i oglądała, i oglądałam, aż w końcu dostałam piłką w łeb :3
....
I oto tak dostałam olśnienia!! xDDDD
No...to była taka krótka historyjka z mojego " pięknego" życia...:")
A wy macie jakieś zabawne coś, co wydarzyło się ostatnio? :)
Ps. Przepraszam za błędy.
Hej :D Aj ten Aron xD uratował Paris tyłek. :D Za co Go aresztowano? O.o mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało... Taki idealny dla Paris xD ale czemu Christopher zniknął? To mnie zastanawia.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! Weny! :D
Christofer* :D
UsuńHej sorry że dopiero teraz, ale rozumieć długi weekend i te sprawy.... Rodzice wyciągnęli mnie do Lubelskiego....
OdpowiedzUsuńNiby mogłam mieć Internet, ale jakoś tak nie miałam ochoty.... :)
Co jest dziwnego w opalaniu się w czerwcu? Ja się pytalam od połowy maja. Ale jeszcze nie wydać efektów. Chodź dziś mnie nawet spiekło, ale to dlatego że mi się nie chciało obrócić..... Hihi :D wiem że to jest strasznie ciekawe.
A jak już jesteśmy przy rzeczach ciekawych, to Twoje opowiadanie z każdą kolejną częścią co raz bardziej mnie zaciekawia. No i oczywiście jest świetnie napisane ;)
Pozdrawiam
No, no.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada.
Tylko czekać aż rozwinie się akcja.
A końcówka...
Chcę dalej, no chociaż ciut :(
Ty to umiesz narobić smaka czytelnikom xD
Trzymaj się i dużo weny!
Pozdrawiam,
Susie.